Były Konstantynopol, była stolica Turcji. Wielka, piękna, zatłoczona i niesamowita. Ale po kolei!
Najpierw zwiedziliśmy hipodrom, obejrzeliśmy egipski obelisk i kolumnę wężową (gdzie kiedyś było widać, że były węże ale z powodu, że trzymały one złoto to zniknęły w tajemniczych okolicznościach).
Następnie udaliśmy się do Błękitnego Meczetu na przejazd po azjatyckiej częsci Istambułu.
Korki niesamowite - jedyne prawo drogowe w tym mieście to światła dla samochodów. Piesi przechodzą sobie jak i gdzie chcą, nawet przez trzypasmówkę z pasmem zieleni na środku, nie ważne czy auta jadą czy nie. W wąskich uliczkach mijanie samochodów "na grubość lakieru" jest czymś tak zwykłym jak oddychanie.
Po obiedzie zwiedzanie pałacu sułtanu "Top Kapi", gdzie można było zobaczyc jeden z największych diamentów świata ( któremu niestety, nie można było zrobić zdjęcia). Potem udaliśmy się do Hagii Sophii.